Z cyklu: Harpagańska Historia - Dominik Kamiński

Moja historia to tak naprawdę kserokopia większości osób zaczynających przygodę z bieganiem.
Pierwsze zawody na Dychę po 2 miesiącach przygotowań, pierwszy maraton po 6 miesiącach , czyli ścieżka, którą zazwyczaj podążają początkujący biegacze. Od razu na głęboką wodę i maraton bez odpowiedniego przygotowania. Na tym mógłbym zakończyć, gdyby nie jeden mały szczegół.
Historia ta miała początek 20 lat temu.
Od kiedy biegam? Hmmm odkąd pamiętam. Początki miały miejsce w szkole podstawowej, w której jak każdy młody chłopak grałem w piłkę nożną, w siatkówkę, koszykówkę, jednak bieganie sprawiało mi największą frajdę. W 1998r nadarzyła się okazja wystartowania w moich pierwszych zawodach ulicznych. Była to 6 edycja Biegu Fiata, bieg rozgrywany po dziś dzień. Namówił mnie do tego biegu mój sąsiad Edward Moskal, który biegał wówczas w Klubie Biegacza Huta Katowice. Zawody te ukończyłem z czasem 53min ale pogoda w dniu zawodów była ekstremalna (zerkając na statystyki Biegu Fiata była to najcieplejsza niedziela w jakiej przyszło rywalizować zawodnikom w całej jej historii wliczając w to rok 2018). Pomimo ogromnych problemów z ukończeniem tego biegu na drugi dzień wiedziałem, że ta przygoda będzie trwała do końca mojego życia.
Od tego biegu zacząłem startować pod szyldem Klub Biegacza Huta Katowice. Po tym biegu w głowie pojawił się kolejny cel, a mianowicie przebiegnięcie maratonu. Mając 18 lat ”zaliczyłem” swój pierwszy maraton. Miało to miejsce w 1998r. w Kędzierzyn-Koźle i był to 13 Maraton Odrzański, który ukończyłem z czasem 4:29 zajmując jedną z ostatnich pozycji. Było to coś niesamowitego moje marzenia o przebiegnięciu maratonu właśnie się ziściły, stałem się w końcu maratończykiem, czułem się jakby to była wygrana 6ki w totka. Z perspektywy czasu wiem, że start w maratonie po 6 miesiącach treningów to wielka nieodpowiedzialność oraz głupota. W tamtym okresie startowałem na zaliczenie wszystko co się dało, dla mnie sam fakt, że mogłem jechać z nimi do Warszawy, Gdańska, Torunia czy Piły było czymś cudownym. Przy okazji zdobywałem doświadczenie od dużo starszych kolegów. Pamiętajcie, że były to zupełnie inne czasy niż obecne.
Ciekawostki:
- 1998r – Największy maraton w Polsce - Maraton Warszawski liczył 800 uczestników
- nie było możliwości zapisów przez internet
- każdy z klubów posiadał książkę”Kalendarz biegów”, w której zamieszczane były informacje na temat imprez biegowych
- ubrania do biegania najłatwiej było kupić na targach przed zawodami
- przed każdym startem trzeba było udać się do lekarza sportowego, który dopuszczał Cię do biegu oczywiście trzeba było mu zapłacić :)
- wyniki z zawodów przychodziły do Ciebie pocztą, najczęściej w formie kolorowej książeczki
- jak już raz gdzieś wystartowałeś na kolejne zawody zostały wysyłane do Ciebie zaproszenia.
Drugą moją pasją był rower szosowy. Po przebiegnięciu maratonu pojawił się kolejny cel. Triathlon i zawody Ironman. Cel o tyle trudny, że moją piętą achillesową było pływanie, ale wiedziałem, że jak będzie trzeba to i tego się nauczę. Niestety pech chciał, że 7 października 2001r. tydzień po Maratonie Warszawskim (3 moja edycja) uległem wypadkowi na rowerze szosowym uszkadzając więzadło poboczne w kolanie. Kontuzja okazała się na tyle poważna, że cały kolejny sezon przesiedziałem na rehabilitacji. Maraton Warszawski w 2001 roku był moim ostatnim maratonem jaki przebiegłem aż do 2014r. o czym później. Definitywnie bieganie zakończyłem z końcem sezonu 2005, kiedy to wykryto u mnie astmę oskrzelową i plany co do Tri legły w gruzach. Przerwa ta trwała 6 lat. W 2012r. postanowiłem, że ponownie spróbuje sił w zawodach. Jak to zwykle bywa, powroty po tak długiej przerwie są bardzo ciężkie, zwłaszcza jak od razu chce się biegać na takim samym poziomie jak przed przerwą. Zbyt szybkie dążenie do poprawy formy skończyło się dla mnie pierwszą biegową kontuzją. Złamanie zmęczeniowe okostnej - była to kontuzja, z którą walczyłem przez okres 1 roku, były momenty zwątpienia i chęć ponownej rezygnacji, ale jakoś to przetrwałem.
Przytoczę tu cytat Fryderyka Nietzsche :
„Co nas nie zabije to nas wzmocni”
W powrocie do zdrowia pomógł mi mój kumpel Adam Mikoś, który został moim trenerem. Zmienił on wszystko co do tej pory robiłem, zarówno w podejściu do biegania, jak i zupełnie nowymi planami treningowymi co w krótkim czasie zaowocowało nowymi życiówkami. W moich treningach pojawiły się akcenty, które były zaczerpnięte z amerykańskiej szkoły biegowej. Chęć dążenia do jeszcze lepszych wyników spowodowała, że nasze drogi troszkę się rozeszły. Zacząłem co raz bardziej zagłębiać się w metodykę treningów wg szkoły amerykańskiej i wdrażać te akcenty do swoich planów treningowych, czyniąc przy okazji ogromny progres, a wisienką na torcie było zdobycie złotego medalu Mistrzostw Polski Masters w Maratonie, które miało miejsce 29.10.2017r w Toruniu.
Czym jest dla mnie bieganie ?
Wszystkim, powietrzem, bo bez niego się duszę, życiem, bo uczy pokory i co najważniejsze szczęściem, bo dzięki niemu poznałem najbliższą mi osobę Monikę Hangiel.
Najważniejsze momenty w mojej karierze biegowej to :
- 4. października 1998r. : wystartowałem w XX. Maratonie Warszawskim, wprawdzie był to mój drugi maraton, ale świadomość, że to największy maraton w Polsce oraz atmosfera biegu sprawiły, że podczas odliczania do startu z moich oczu polały się łzy szczęścia, było to coś wyjątkowego i to właśnie po nim poczułem się takim prawdziwym maratończykiem.
- 28.września 2014r : 41.Berlin Maraton. To spełnienie moich najskrytszych marzeń. Start, który z przyczyn osobistych był dla mnie czymś szczególnym, wyjątkowym.
- 29. październik 2017r.: 35.Maraton Toruń. Zostałem Mistrzem Polski Masters w Maratonie
Zawody do których chętnie wracam:
Jest taki jeden bieg, w którym bez względu na poziom wytrenowania oraz aktualną formę nie wyobrażam sobie, aby w nim nie pobiegnąć. Jest to Bieg Fiata. Bieg szczególny, wyjątkowy. Od niego w 1998r wszystko się zaczęło, na nim kończyło w 2005. Był to również pierwszy bieg po 6 latach przerwy w 2013r. Od 1998 roku zaliczyłem 11 edycji tego biegu.
Na koniec chciałbym podziękować osoomą, bez których nie byłoby mnie teraz z Wami biegaczami:
- Świętej pamięci Jadwiga Kamińska - moja Mama, to ona wspierała mnie w rozwijaniu mojej pasji. Mam nadzieję, że kiedyś, gdzieś tam podziękuję Jej za wszystko.
- Edward Moskal - to on wziął mnie pod swoje skrzydła i przygarnął do klubu biegacza Huta Katowice. Niesamowity gaduła. Treningi z nim nigdy nie były nudne. Świetny kompan na długiewybiegania.
- Adam Mikoś - spokojny, rozważny, układając treningi zawsze na pierwszym miejscu stawiał na moje zdrowie. Świetna komunikacja na linii trener – zawodnik. Pokazał mi inną drogę do osiągnięcia sukcesu. Trenowanie pod jego okiem było czystą przyjemnością.
- Rodzina - bez ich wsparcia, zrozumienia nie byłoby szans na dalszy rozwój. To dla nich walczę jak lew, dla nich wygrywam, są dla mnie wszystkim - Monika, Alan, Ela, Krzysiek.
O to moja historia
Dominik Kamiński
Galeria: Dominik Kamiński
Powiązane informacje
































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]


















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]



















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]








