1 2 Tri FUN ! - Łukasz Klich o I Triathlon Kędzierzyn Koźle

Wstępniaczek
O triathlonie w Kędzierzynie dowiedziałem się od kolegi Mariusza, który chciał wystartować jako sztafeta Harpagan Sosnowiec, jeszcze razem z moim partnerem treningowym Krzysztofem. Po kilku dniach namysłu postanowiłem wystartować indywidualnie, bo stopa działała, a termin 28.07.2019 mniej więcej pokrywał się z kulminacją planu treningowego. Do sztafety natomiast zgłosili się Harpagani w składzie: Krzysztof - pływanie, Mariusz - rower, Paulina - bieganie. Wszyscy jedziemy jednym samochodem.
Start zawodów, strefy zmian i cała część biegowa odbywała się na wyspie. Naturalnie pływać na wyspie się nie da, a rowerem byliśmy na niej tylko przez chwilę. Bardzo przyjemna lokalizacja, z dużą ilością częściowo strawionego siana, czy co tam konie jedzą ;) Część trasy biegowej prowadziła nawet przez wnętrza stajni, gdzie było fantastycznie chłodno.
Pływanie
Część pływacka odbywała się w Odrze. Nigdy wcześniej nie pływałem w rzece, więc naturalnie pojawił się dodatkowy stres. Kilkanaście minut przed startem byłem już ubrany w mój strój do pływania (spodenki wypornościowe) i zrobiłem małą rozgrzewkę w poprzek rzeki. Po tym już wiedziałem, że nawigowanie, szczególnie na odcinakch w poprzek będzie dla mnie jeszcze trudniejsze, bo prąd pomimo, tego, że niewielki to jednak trochę znosił.
Po oswojeniu się z wodą poszedłem na odprawę, ale przez nagłośnienie i skupienie się na tym co za chwilę niewiele usłyszałem. Wiem tylko, że nie dość, że w rzece to jeszcze start z wody. Tego też jeszcze nie przerabiałem, ale w sumie jeszcze dużo nowości mnie czeka skoro to 3 zawody tri. Na samym starcie jeszcze irytuje mnie mój zegarek (Vantage V), który ma ekran dotykowy i który wyobraźcie sobie ciężko się obsługuje próbując jednocześnie utrzymać się na wodzie. Start. Płyniemy. Plan, żebym złapał się nóg Krzyśka po 5 sekund bierzę w łeb bo po pierwsze on płynie jakoś szybko a po drugie i tak nic nie widzę w tej wodzie, a też niewiele nad nią. Wiem, że miał pomarańczowy czepek i czarną piankę, ale w ten sposób przygotowanych było pewnie 90% tej imprezy. No nic. Trzeba płynąć swoje i tyle. Pływanie w prostokącie na szczęście pierwszy bok płyniemy z prądem. Dopłynąwszy do pierwszej bojki zbieram swoje od współtowarzyszy niedoli, tu łokieć tam kolano i niestety zachaczam od linkę od bojki stopą i staję w miejscu. Przez ułamek sekundy już w głowie panikowałem. Puściło i płynę dalej. Co każdy zakręt zderzam się z kilkoma osobami, ale ciągle udaje mi się kogoś doganiać, więc nie jest źle. Staram się płynąć zrelaksowany i pod koniec dystansu nawet się to udaję.
Ostatecznie z 800m pływania przez zegarek zaliczyłem 150m biegania po wodzie niczym Jezus z Nazaretu. Mógłbym przysiąc, że jak naciskałem start to było pływanie.
Wychodząc z wody widzę Krzyśka kilka metrów przede mną. Mijam go na dobiegu do strefy zmian.
T1
Dobra: skarpetki - wkładam, buty - wkładam, kask - zapinam, okulary - wkładam, buty - zapinam. Biorę rower i biegnę. Chwilę to zajęło, ale i tak jest coraz lepiej.
Rower
Trasa rowerowa składała się z 6 pętli ~7.5km w tym były dwie nawrotki i 4 ostrzejsze zakręty po 90 stopni. Poza tym płasko. Wiem, że ze strefy wyskoczyłem za Mariuszem, który w sztafecie odpowiadał za część rowerową. Kładę się na lemondce, na której dotąd nie jeździłem i staram się trzymać taką prędkość, która wydaje się do utrzymania przez następne 45km. Na pierwszej nawrotce widzę Mariusza i będę go widział jeszcze następne kilkanaście razy. Przy każdym okrążeniu troszkę się ode mnie oddalał. Po mniej więcej 25km poczułem pierwsze oznaki zmęczenia. Ostatnie 10km musiałem się pilnować, żeby nie odpuścić i żeby trzymać mniej więcej tą samą prędkość. Niestety tylko na pierwszym okrążeniu wiedziałem czy kogoś wyprzedzam, lub czy jestem wyprzedzany. Później ponieważ w trakcie dołączali również uczestnicy 1/8 nie byłem pewien. Przy trasie ustawiło się kilka grup mocno zagrzewających do wysiłku kibiców i za każdym razem pojawiał mi się uśmiech na twarzy. Dzięki! W rowerze miałem dwa bidony, jeden z wodą na, drugi z czymś słodkim. Kiedy sięgnąłem po ten z wodą wychodził ciężko, ale włożenie go było dopiero wyzwaniem. Dojechałem
T2
Dobra: buty - ściągam, buty - wkładam, kask - ściągam. Bidon, chcę się napić, więc siegam po bidon, CO JEST?! Czemu ten bidon nie chcę wyjść?! 15 sekund później go wytargałem i się napiłem. Dopiero po zawodach zrozumiałem, że przed zawodami byłem tak rozkojarzony, że najpierw przykręciłem koszyk na bidon poprawnie, puknąłem się w czoło komentując, że niezłym jestem idiotą i przykręciłem go niepoprawnie. Taaaaaak. Napiłem się więc biegnę. Wybiegam. Wybiegłem. Wracam. Kurrrczaki, zapomniałem numeru. Wybiegam po raz drugi, teraz już na serio.
Bieganie
Trasa biegowa składała się z 2 pętli po bardzo pokręconej trasie. Już na pierwszym krótkim ale dość stromym zbiegu zrozumiałem, że te gumki zamiast sznurowadeł to jednak za słabo dociągnąłem i stopa strasznie lata. To był upalny dzień, ale poczuć to można było dopiero na biegu. Dwa pierwsze kilometry pokonuję w pełnym słońcu, potem kilometr ulgi wśród drzew i znowu kilometr zawijasów w skwarze. Ze względu na dużą liczbę zakrętów i nawrotów przez większość biegu nie wiem czy kogoś doganiam dopóki go nie dogonię. Po pierwszym okrążeniu udało mi się chyba wyprzedzić wszystkich których zgubiłem przez zapomnienie numerka. Rozpoczynam drugie okrążenie nie będąc pewnym czy jestem w stanie to tempo utrzymać. Na szczęście przychodzą chmury co sprawia mi ogromną ulgę i w okolicach 6-7km już wiem, że nie zwolnię. Mniej więcej na tym dystansie też namierzyłem gościa, który wyprzedził mnie chyba jeszcze na 1 okrążeniu na rowerze, więc przyśpieszyłem. Znowu zakręty i nie jestem pewien czy go dochodzę czy nie, ale wkońcu się zrównujemy. Biegnę tylko przez moment obok i puszczam się co sił licząc na to, że jest równie mocno zmęczony i nie będzie chciał się ścigać. Nie chciał. Na ostatnich metrach jeszcze znajduję siły, żeby przyśpieszyć jednak kiedy przebiegam zegar pokazuję 2:20:01
Po finiszu
Odwiedzam basen z zimną wodą, ale moczę tylko nogi do ud, bo jestem zbyt zmęczony żeby się zanurzyć. Próbuję coś zjeść, ale przez jakiś czas to też nie idzie, ze względu na zmęczenie. Mamy sporo czasu bo sztafeta stanęła zajęła 2 miejsce, a do dekoracji daleko. Ja zadowolony z debiutu na dystansie 1/4 spokojnie odpoczywam. Czekając na dekorację uświadamiam sobie, że ponieważ zająłem 5 miejsce w grupie wiekowej, ale pierwsza i druga osoba staną na podium w klasyfikacji generalnej to mnie też spotka zaszczyt otrzymania pucharu.
Do rozlosowania były dwa rowery co przy stosunkowo niewielkiej liczbie uczestników zapewniło sporą frekwencję na dekoracji zwycięzców. W trakcie losowania kolejno wylosowywano osoby, z którymi jechałem samochodem. Wszyscy coś dostali. Wszyscy. Oprócz mnie.
Całe zawody oceniam jako bardzo fajne. Organizatorzy byli pomocni i przyjaźni, i chociaż nie ustrzegli się drobnych błędów to potrafili się do tego przyznać i przeprosić. Nie będe mówił, że za rok na pewno wystartuję, ale jeśli będzie mi to pasować to jest taka szansa.
Galeria: 1. Kędzierzyn-Koźle Triathlon
Powiązane informacje































DZIĘKUJEMY, ŻE CO ROKU JESTEŚCIE Z NAMI I TO DZIĘKI WAM... [więcej]



















Zimowa edycja Janosika na dystansie 45 km tak nas urzekła,... [więcej]









Wspaniała trasa z widokiem na Beskid Śląsk,... [więcej]



















Kto kocha ekstremalne wyczyny ??? Kto... [więcej]











Może jeszcze chwilę uda się pospać, te pół... [więcej]








