W Ślesinie niedaleko Konina zdecydowałem się zadebiutować na dystansie 1/2 IM w triathlonie. Trochę przypadkowo, trochę bez przekonania, bo od dwóch lat byłem zapisany na Triathlon Charzykowy ale niestety, organizatorom nie udało się zorganizować tej imprezy w pierwotnym terminie w roku 2020, a także w kolejnym terminie w roku 2021. Prezes naszego stowarzyszenia Harpagan Sosnowiec i najbardziej doświadczony w trójboju znalazł nam szybko plan alternatywny – Ślesin. Sam bym tam na pewno nie pojechał, ale że mieliśmy jechać w trójkę Mariusz, Łukasz i ja to się skusiłem.Jako przetarcie przed połówką chciałem wystartować na krótszym dystansie np. 1/4 IM lub 1/8 IM. Wybór padł na Triathlon Osiek, a ja na 3 dni przed zawodami wdepnąłem w szkło w wodach Hubertusa i tyle było z Osieka Kilka tygodni wcześniej przypałętał się jakiś Covid po którym forma wypracowana przez całą zimę gdzieś uleciała, więc żalu już nie miałem. Widocznie tak miało być.Ale do Ślesina chciałem jechać, wiedziałem, że wystartuję tam na pełnym luzie, bez wysoko zawieszonej poprzeczki. Chciałem tam czerpać radość z TRI przez cały czas trwania zawdów. Oczywiście przez myśl przelatywały mi wizje złamania 5h w połówce, ale bez presji …Ostatecznie do Ślesina pojechaliśmy we dwójkę z Łukaszem, a Mariusz w tym czasie spędzał czas z rodziną na urlopie.
Przyjechaliśmy w Sobotę 12 czerwca i postanowiliśmy zrobić sobie rekonesans trasy kolarskiej. Daleko nie zajechaliśmy bo złapała nas taka ulewa, że po niespełna 800m wróciliśmy do strefy zmian, aby zdeponować rower i oczekiwać na jutrzejszy dzień próby.Na szczęście w dniu zawodów pogoda się poprawiła, ale rano było jeszcze zaledwie 13st. Trochę ze stresem spoglądałem na jezioro ślesińskie z myślą, że mam tam za chwilę płynąć około 2km.
Nie stresowałem się bynajmniej wielkością akwenu, ale raczej temperaturą wody. Mój stres został jednak szybko rozwiany przez konferansjera imprezy, który poinformował, że woda ma 24st (ufff jak gorąco ;)). Nawet nie wiem kiedy okazało się, że jest 8:15, a start miałem o 8:30. Szybko się rozgrzałem,ubrałem piankę i ustawiłem się w korytarzu startowym.8:30 start falowy.
Sędzia puszczał po 2 zawodników co 5s. Woda faktycznie była ciepła, płynąłem lekko, bez zbędnej kopaniny z innymi, swoim rytmem. Po 34min pokonałem 1950m tempem 1:47/100. Nie najgorzej, tyle ile oczekiwałem. Teraz czekał mnie ok 800m podbieg do strefy zmian i jazda rowerem. Jak ja to lubię, dlaczego zawsze jest pod górkę na tych triathlonach W strefie zmian uporałem się z pianką, założyłem kask, okulary, buty rowerowe i w trasę. Jechało mi się też całkiem ok, były do przejechania 4 pętle po 22,2km. Przez pierwsze 12km pętli jechało się pod wiatr i momentami było na prawdę ciężko jechać nawet 30km/h, ale za to kolejne 10km były z wiatrem i tam można było pocisnąć ponad 40km/h. Z całości części rowerowej średnią miałem 33,5km/h co mnie napawało optymizmem i dawało nadzieję na złamanie tych 5h. Wprawdzie już zauważyłem lekkie zmęczenie na czwartej pętli, ale miałem duży zapas. Wystarczyło przebiec półmaraton (21.1km) w 1g 40min lub szybciej. Ile razy już tak biegałem na treningu, bułka z masłem….Tylko, że to jest TRI. Miałem już za sobą ponad 3h wysiłku i o ile jeszcze pierwsze kilometry biegłem po 4:30/km to później już było coraz ciężej. Trudno było mi wykrzesać więcej sił i trudniej było się zmotywować. Łukasz Klich robił co mógł, ale nie działało to na mnie. Stwierdziłem w pewnym momencie, że to są tylko cyfry i nie ma znaczenia, czy zobaczę na zegarze 4:59 czy 5:05.
Ostatecznie na metę wbiegłem z czasem 5:03:42. Dało mi to:64 msc open / 136 osób które ukończyły zawody24 msc kat M40 / 119Czy jest niedosyt, może trochę, ale taki malutki Wiem, że stać mnie na złamanie tych 5h. Nawet tutaj mogłem to zrobić gdybym szybciej ogarnął się w strefie zmian, gdybym na rowerze nie zamyślił się i uniknął wycieczki na pole gdybym wystartował do biegu ciut wolniej i trzymał to tempo do końca. Gdyby półmaraton miał 21.1km, a nie 21.7km. Nie ma co jednak gdybać . Jestem zadowolony z występu i tego się trzymajmy Podobało mi się, zrobiłbym to jeszcze raz, dystans 1/2 IM nie jest taki straszny, ale pełny IM to na razie nie mieści mi się jeszcze w głowie. O ile na połówce byłem w stanie całość przebiec, to na pełnym podczas maratonu występowałoby już ryzyko marszobiegu, a tego nie chcę.Na koniec wielkie podziękowania za cierpliwość najbliższych, że znoszą te moje treningi (szczególnie w domu na trenażerze). Dla rodziców, siostry i rodziny za wiarę we mnie i stres za każdym razem, gdy informowałem o zawodach Dla kompanów treningowych: Mariusz Bijak i Łukasz Klich, dla wszystkich którzy mi doradzali w trakcie przygotowań i przed samym startem. Dla Ryszard Nowak, który wspierał mnie sprzętem z najwyższej półki. Dla organizatorów Garmin Iron Triathlon za profesjonalnie zorganizowane zawody. UltraLoversJacek Deneka oraz Łukasz Klich za świetne zdjęcia.